W domu
Wkoncu moge zabrac coreczke do domu jestem szczesliwa choc wiem ze to dopiero poczatek naszej wspolnej walki o zdrowie .
Siostra ze szwagrem pomagaja mi przywiesc Julitke z Czestochowy , cala droge malutka jest spokojna jak aniolek i spi , bylam wiec pewna ze da mi popalic jak zajedziemy .
Coz wcale nie i wcale mnie to nie cieszylo , coreczka lezala ciagle w jednej dziwnej pozycji nieruchomo jak szmaciana lalka , nie wierzgala nozkami , nie machala raczkami , nie wydawala z siebie zadnych dzwiekow . Mialam nadzieje ze Julitka zaplacze kiedy bedzie glodna . . . chyba naprawde nadzieja matka glupich bo coreczka nie zaplakala az do wieczora , karmienie piersia powinno przebiegac na zadanie dziecka - a co zrobic jesli dziecko nie domaga sie jesc , poprostu nakarmilam malutka i polozylam spac kolo mnie po lozeczko mialam isc dopiero jutro .
To byla ciezka noc spalam z jednym telefonem w rece a z drugim pod poduszka , poniewaz ordynatorka z Czestochowy kazala mi w razie jakichkolwiek drgawek dzwonic na pogotowie .
Balam sie zamknac oczy bo mialam wrazenie ze przeocze wtedy te drgawki . W momencie jednak poprostu padlam i zasnelam obudzilam mnie powodz w lozku cala bylam zalana pokarmem , moje piersi byly ,, zaprogramowane ,,przez sciaganie laktatorem na dwa nocne karmienia , Julitka przespala oba !
Naprawde sie wystraszylam wiadomo ze noworodki przesypiaja wiekszosc doby ale przeciez jedza , spiaca corcie znow przystawilam do karmienia . Martwie sie bo mam tyle watpliwosci , boje sie ze cos jest nie tak a ja nie wiem co . . .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz