wtorek, 8 kwietnia 2014

Oddział Neurologii 16.12.2013 - 20.12.2013

 Może za oknami nie widać śnieżnej pierzynki ale przygotowania do świąt trwają pełną parą tzn w większości domów jedni sprzątają inni pieką a jeszcze inni kupują gwiazdkowe prezenty . Zaś my pakujemy swoje swoje ubranka i wyruszamy do Szpitala w Katowicach na Ligotę , oczywiście wcale mi się to nie podoba bo kto przy zdrowych zmysłach lubi przesiadywać w Szpitalu , szczególnie w zimie noi przed świętami , no ale . . . ostatnio Julitka miała dwa uogólnione napady padaczkowe więc średnio miałam coś do powiedzenia a pozatym chyba każda mama przeżywa każdy atak swojego dziecka i ja byłam już kompletnie rozsypana a po drugie to chyba normalny odruch bezwarunkowy matki , że kiedy dziecku coś dolega - pomagamy mu i nie ważne jest wszystko inne.
16.12.2013 
Tak więc w poniedziałek z torbą większą niż Julita wyruszyłyśmy do Katowic , oczywiście schemat jest zawsze ten sam nie ważne o której przyjedziesz na sali i tak będziesz koło 14 . Tak więc o oczywistej godzinie mogłyśmy zacząć się wypakowywać na sali naszymi sąsiadkami prócz dwóch nastolatek była rówieśniczka Wika i jej bardzo dzielna mama Monika ( i słowo dzielna jest bardzo odpowiednie bo jak się okazało nasze córki w prawie podobnym czasie miały podejrzenie tej samej choroby - choroby śmiertelnej ) . Tak więc pierwszy dzień upłynął całkiem nudno . Córa zrobiła wstępne rozpoznanie terenu i jak zwykle najlepiej czuła się w towarzystwie chłopaków . No a my czyli mamy naszych dzieciaków stanęłyśmy w kręgu prawie niczym czarownice . . .    
               W każdym razie my rodzice niepełnosprawnych dzieci wspieramy się nawzajem bo kto nas tak dobrze zrozumie jak my siebie sami ? Dlatego łączymy się gdziekolwiek jesteśmy i dzięki temu łatwiej znosimy te pochmurne dni spędzane w Szpitalu . 
A czym nas więcej tym weselej , a zabawnych sytuacji nie zabrakło , tym razem nie tylko Julitka była głównym wodzirejem ale pomagał jej w tym Tomuś który został zapamiętany dzięki swojemu nazewnictwu m.in salowe zostały nazwane śmieciarami co całkiem pasowałoby do przewodnika po szpitalu gdzie każdy specjalista miał swoją magiczną nazwę .
Wystrój korytarzy był bardzo odpowiedni do przedświątecznej pory ale nie do oddziału choinki na stołkach na neurologii z byka spadli? Myślałam że tylko moje dziecko leci do światełek niczym ćma do światła ale chyba nie tylko bo choinki bardzo często zaliczały upadki po kilku dniach poprostu znikneły . 

17.12.2013 
Drugiego dnia Julitka bardzo wzorcowo dała sobie pobrać krew , no ale przecież do wszystkiego idzie się przyzwyczaić . Wyniki okazały się bardzo pomocne w całokształcie diagnostyki  dawka lecznicza Depakiny okazała się za mała . Popołudniu zaś mała  miała konsultacje kardiologiczną i klasycznie badanie EKG czyli tzw krokodylki .
 Środa zaś była najcięższym dniem po nieprzespanej i przemęczonej nocy miałyśmy mieć badanie EEG główki , już koło 3.00 w nocy miałam ochotę krzyczeć KAWY !!! i nie miałam już pomysłu jak zając nadpobudliwe dziecko , żeby nie nudziło się przez 3/4 nocy i nie zakłócało za bardzo ciszy nocnej . Prawie przed samym badaniem Julitka zasneła i chyba za wcześnie się ucieszyłam bo mała usypia TYLKO w ciemności i każdy snop światła powoduję całkowitą bezsenność a na korytarzu było
 ciemno ale w gabinecie EEG było jasno jak w piekle , o godzinie 8.00 słońce dopiero pojawiało się na niebie i brutalnie świeciło w okno - bardzo duże i gołe bo nie dość , że nie było rolet to nie było to nawet nie było firanek , mała nie tylko otworzyła oczy ale wręcz otrzepała się z wrażenie ta jasność obudziła by zmarłego a co dopiero dziecko , do badania podchodziłyśmy 3 razy za 2 razem zasłoniłam oczka córy bluzą ale również nie wyszło a za 3
 zapinałyśmy czepek na korytarzu ale również się nie udało a Julitka zdąrzyła się na tyle wyspać że postanowiła sobie pobrykać a ja zaczełam odliczać godziny do wieczora . Z jednej strony byłam zmęczona a z drugiej strony zła dlaczego w tak dużym Szpitalu na neurologii ( gdzie większość dzieci zmaga się z różnymi zaburzeniami i nie tylko moja Julita ma problemu z zasypianiem kiedy jest jasno ) nie ma warunków do wykonania badania WAŻNEGO BADANIA  z reguły w śnie spontanicznym ? .  Do wieczora chodziła więc usypiająco - zdenerwowana i bardzo się ucieszyłam gdy już o 18.00 Julitka sięgneła po książki byłam dobrej myśli , przytuliłam do siebie mięciutkie ciałko malutkiej i zaczełam czytać wprawdzie trochę improwizowała  bo
    oczy same mi się zamykały nawet nie wiem kiedy odpłynełam w ten lepszy świat poprostu poczułam mocne szarpanie za ramię jak się okazało był to czas na leki i była godzina 20.00 . O dziwo pielęgniarka przeprosiła mnie , że budzi ale nie wiedziała czy Julitka weźmie od niej leki . Tak więc po zaaplikowaniu pół śpiącej malutkiej  syropków znów zapadłam w sen i zebrałam siły na kolejny dzień . Konsultacje psychiatryczną i okulistyczną .


Niestety w czwartek w nocy Julitka zaczeła wymiotować =( takim sposobem rezonans przesunął się na 2.01 nowego roku . W piątek wróciłyśmy do domu , bynajmniej na kilka dni .



P.S Chciałam bardzo bardzo podziękować Agnieszce , Robertowi i Martynce Z , dziękuje Wam za wszystko jesteście kochani 


Oraz pozdrowienia z buziaczkami dla mam przebywającym w tym samym czasie na oddziale dla Moniki , Izy , Renaty , Eweliny oraz innych mam których imion nie spamiętałam . Mam nadzieję , że przed naszymi dziećmi będą już tylko same zdrowe i szczęśliwe dni .

                                                                                           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz