poniedziałek, 31 marca 2014

Znów słońce życie przykryły ciemne chmury 20.09-25.09.2013

Dzisiejszy dzień wyglądał całkiem zwyczajnie przedszkole sobie odpuściłyśmy i na spokojnie pojechałyśmy sobie do Klimontowa na rehabilitacje oraz do neurologa . W poniedziałek miałyśmy zaplanowany odział neurologiczny na Ligocie a tydzień później odział okulistyczny na który właśnie potrzebowałam zgody neurologa . Julitka miała mieć badania VER a potem jakąś ewentualną rehabilitację słabszego oczka jedynym przeciwwskazaniem do wykonania badania była padaczka . Doktor przez chwilę zastanowił się wypisując zgodę ponieważ przytrafiły się w tamtym roku dwa incydenty z utratą przytomności ale , że było to po narkozie i zabiegu usuwania migdałków a wynik EEG nie pokazywał zmian napadowych więc wychodziło że padaczki nie ma i zgodę dostałyśmy . Jak to w piątki zostałyśmy jeszcze na rehabilitacji po czym wróciłyśmy do domu . I właśnie tak zaczął się mój osobisty dramat najpierw Julitka zaczeła mówić ,au, ,au, ale na pytanie co boli pokazywała gardło i głowę zanim syropek p/bólowy zadziałał córka wpadła w histerię ale po kilkunastu minutach zasneła ja w międzyczasie zadzwoniłam do przychodni okazało się , że o 14 to już pediatry nie ma ponieważ pracuje tylko do 10.00 . Nie mineło pół godziny jak mała obudziła się z wielkim krzykiem i takim sposobem na łeb na szyję pognałyśmy znów do Szpitala w Klimontowie. Naprawdę miałyśmy duże szczęście trafiłyśmy na lekarkę kompetentną i poważną a ja zachowałam na tyle rozsądku, że oprócz pampersów wziełam najważniejszą dokumentacje medyczną Julity , co było dużym ułatwieniem bo malutka nie dała się zbadać tylko gryzła siebie i wszystko dookoła łącznie z podłogą , Doktorowa posłała nas na badanie krwi żeby sprawić czy nie rozwija się jakaś infekcja ale w razie gdybym to była histeria podała małej leki uspokajające . . .

Po około 45 minutach miałyśmy już wyniki rzuciłam na nie okiem nie wydawały się złe i wtedy poczułam że moje dziecko które trzymałam na rękach zaczyna mi się osuwać poczułam , że rączki które jeszcze przed chwilą oplatały moją szyję opadły bezwładnie pokonując korytarz i kilka par drzwi zobaczyłam coś jeszcze co zmroziło mi krew z żyłam usta Julitki robiły się sine a klatka piersiowa nie unosiła się nie wiem jak dobiegłam na odział krzyknęłam tylko ,, Julitka nie oddycha ,,  A potem wszystko działo się jak kalejdoskopie spadająca saturacja , nieprzytomna Julcia pod tlenem  , to wszystko nie mogło być prawdą , czułam się jakbym grała w jakimś kiepskim serialu typu ,,Szpital,, zbiegowisko lekarzy , ciężki stan a gdzieś z boku histeryzująca matka trzymająca swoje nieprzytomne dziecko za rękę. Ale to wszystko się działo . . . patrzyłam na leżącą bezwładnie na stole córeczkę z trudem odpowiadałam na pytania mówiłam tylko ,,pomóżcie jej ,, . Kiedy podpisywałam zgodę na przyjęcie do Szpitala lekarka powiedziała do mnie ,,że miałyśmy dużo szczęścia że byłyśmy w tym momencie tutaj a nie w domu i chyba lepiej być mamą histeryczką i dmuchać na zimne ,,. Po pewnym czasie malutka znów zaczeła samodzielnie oddychać jednak nadal nie było z nią kontaktu a dyżurujący neurolog ciągle pytał czy dziecko nie ma padaczki bo teraz ma atak na moje zdziwienie odpowiedział półsłówkami ,, prężenie kończyn ,rotacja gałek ocznych , szczękościsk , nadmierne ślinienie ,, . Do tej pory myślałam że padaczka = drgawki a moja córeczka leżała na boku i wyglądała jakby patrzyła w sufit i mimo mocno ściśniętych policzków z ust ciekła jej ślina  . Miałam ochotę krzyczeć dlaczego znów my ! dlaczego znów to moja córeczka ? 
Mimo podania relanium Jula nadal miała atak mijały minuta za minutą a stan malutkiej był cały czas ciężki i wtedy pojawiły się dwie straszne hipotezy ,,zapalenie opon mózgowych ,, oraz druga że może uderzyła się w główkę bardzo mocno . O godzinie 23.00 pojechałyśmy na TK główki , nie całe pół godziny później malutka robioną punkcję kręgosłupa . To była najdłuższa godzina w moim życiu pierwsze dotarły wyniki TK które nie pokazały żadnych krwiaków i uszkodzeń ale wykazały obustronne zapalenie ucha środkowego co wyjaśniało ból , między czasie Julitka zaczęła gorączkować i w ciągu kilka chwil skoczyła do prawie 39.00 wtedy też rączka małej zaczęła drgać . Dopiero po dożylnym podaniu antybiotyku oraz jeszcze jednym zaaplikowaniu relanium malutka powoli wyciszyła się i zasnęła . Neurolog uznał , że miała 3 ataki padaczkowe jeden uogólniony i dwa toniczno - kloniczne ale nie muszą na 100% oznaczać padaczki tylko co zapalenie opon mózgowych ? Czekając na wyniki nie była sama , tzn w pewnym sensie byłam bo nie było ze mną nikogo bliskiego , ale ciągle ktoś przy nas czuwał pielęgniarki czy neurolog i każdy powtarzałam że teraz to już będzie lepiej poczekamy na wyniki punkcji włączymy ewentualne leczenie i będzie dobrze . I chyba dobre anioły nad nami czuwały bo wyniki punkcji te pierwsze wyszły dobre , tylko skąd te ataki ?

Można by było powiedzieć , że wszystko dobre co się dobrze kończy ale ta historia wcale nie będzie mieć dobrego zakończenia wprawdzie wszystkie najgorsze podejrzenia zostały obalone jednak po tym jak Julitka na tyle doszła do siebie żeby stanąć na nogach chodziła bardzo nietypowo ( pomijając fakt , że i tak chodzi nieprawidłowym wzorcem ) czasami nie stawała na lewej nóźce tylko ją ciągneła , ponoć miała to być konsekwencja tych napadów . A co do napadów EEG główki tym razem czarno białym pokazało , że Julita ma padaczkę . . . i diagnostyka okulistyczna posypała się jak domek z kart , w sumie jak całe dotychczasowe życie .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz