czwartek, 17 października 2013

24.07.2012

Po przepłakanej nocy i krótkim śnie wstałam z łóżka rozpoczełam kolejny dzień , to mógł zwykły poranek ale nie był . Mimo że cały mój mały świat się rozsypał i nie widziałam sensu wstania z łóżka musiałam nadal żyć i to był chyba największy ból , chciałam się zakopać w kołdrze i spać , obudzić się za miesiąc kiedy to będe szła z Julitką do szpitala na dalszą diagnostykę . Ale musiałam wstać i zrobić śniadanie , iść do pediatry ... nic nie mówiłam pokazałam jedynie wypis , mój ,,spłakany ,, wczorajszy makijaż sam za siebie powiedział, że już wiem co to jest leukodystrofia , do domu wracałam jak w amoku w fakcie jak zwykle pisało o jakimś nowym zabitym dziecku , to co pomyślałam że świat jest bardzo niesprawiedliwy dlaczego akurat Julita a nie któreś z tych dzieciaków. Wiem to podłe ale tak właśnie pomyślałam a potem świat mi się rozmyzł , poszłam z córcią na plac zabaw.
Dotarło do mnie że tak naprawdę nigdy nie wiadomo który dzień i która chwila jest ostatnia. Czasem marnuje czas ... a doceniamy to co mamy dopiero kiedy wszystko mamy stracić bezpowrotnie .
Patrzyłam jak Julcia biega po placu jak błyskawica i zastanawiałam się co będzie dalej , jak damy radę czy wogóle będe mieć na tyle sił.
Wieczorem napisałam maila do siostry nie pamiętam co pisałam jak w głowie miałam tylko jedno słowo - leukodystrofia - znów zaczełam płakać , potem przejrzałam kilka stron w internecie o innych dzieciach a resztę nocy spędziłam kiblu wymiotując . . .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz